Efekt WOW
Bardzo często spotykam się z reakcją wow, gdy opowiadam innym o zwykłych dla mnie rzeczach w moim życiu. Nie mam za bardzo kontaktu z ludźmi, nie śledzę tego co robią, nie za bardzo wiem, jak wygląda życie codzienne innych. Obecnie moje kontakty społeczne ograniczają się do socjalmediów. Siedzę sobie w dość specyficznej bańce i nie bardzo mogę z tym cokolwiek zrobić. Nie twierdzę, że ta bańka jest zła, raczej chodzi o to, że nie ważne czy chodzi o moje życie w sieci czy poza nią, zawsze to jest taka sama bańka. Jedyna chyba w jakiej mogę/potrafię choć w minimalnym stopniu istnieć/funkcjonować, ale mniejsza z tym.
Przez nieumiejętność zarządzania swoim czasem i inne ograniczenia związane z moją neuronietypowością, nie oglądam za dużo filmów i nie czytam też zbyt wielu książek, zwłaszcza takich o zwykłym życiu. Szkoda mi po prostu czasu, którego i tak wiecznie mi brakuje. Przez ciągły chaos w moim życiu, nie czytam też regularnie prasy, a ta tzw. kobieca odrzuca mnie wręcz na kilometr... Dlatego bardzo często, gdy się pojawiam w nowym miejscu i zaczynam mówić coś o sobie, to pojawia się taka właśnie reakcja wow, której praktycznie przez całe moje dotychczasowe życie nie za bardzo rozumiałam. Nie da się ukryć, że zawsze zwracam na siebie uwagę. Czyli niezbyt świadomie robię coś, czego najbardziej na świecie nie chcę i czego próbuję za wszelką cenę uniknąć. Niestety z marnym skutkiem.
W zasadzie to nie bardzo wiem jak mam tutaj opisać to, co jest moim problem. Chodzi o przyczyny mojego zachowania, czy może bardziej motywację, które są dla innych po prostu niewidoczne, bo wszyscy widzą tylko ten efekt końcowy, coś co zrobiłam i robią te swoje wow.
W moim życiu mam problemy z ludźmi. Nie będę ukrywać, że unikam kontaktu z obcymi ludźmi. Niby zwykła rzecz, jaką jest zamówienie u stolarza szafek na wymiar do kuchni, to dla mnie proces nie do przejścia. Bo takim osobom trzeba jasno powiedzieć czego się chce a czego nie, i w przypadku przekonywania do czegoś czego się nie chce, umieć stanowczo utrzymać swoje zdanie. Niestety ja często dla świętego spokoju zgadzam się na rzeczy, których nie chcę. Bo nie potrafię dłużej wytrzymać jakiejś sytuacji. Potem muszę z tym żyć. Bardzo nie lubię też, gdy jacyś obcy ludzie przychodzą do mnie do domu.
Takich stresujących i niekomfortowych rzeczy jest u mnie cala masa i jestem w stanie zrobić bardzo dużo, żeby tylko ich uniknąć. I tak, szafki do kuchni zamówiłam po prostu ze zwykłego sklepu i w znanej mi pobliskiej stolarni przycięłam jedną szafkę tak, by ładnie pasowała. Przy skręcaniu szafek wymieniłam od razu prowadnice w szufladzie, bo te oryginalne były beznadziejne. Sama sobie zamontowałam blat, kuchenkę, zmywarkę, zlewozmywak. Naprawiłam też sobie dwa razy piekarnik. Nie będę pisać szczegółów, ale jak zwykle miałam milion powodów, żeby uniknąć wymiany całej kuchenki albo nie prosić nikogo do domu by wymienił mi kondensator w programatorze czy też termostat. Dziwnym trafem sama nie tylko wiedziałam co mogło się popsuć ale też potrafiłam to wymienić.
Dość sporym przypadkiem, prawie od dwudziestu lat używam sobie jakiejś tam dystrybucji linuksa, która ponoć jest trudna. Sorry, te trochę ponad dwadzieścia lat temu, gdy o niej usłyszałam to tylko mówili, że to jest fajne. Nie było mowy, że to jest trudne. A że mi się spodobało to tak zostało, bo bardzo nie lubię zmian. A ponieważ w pewnym momencie mojego życia, przegapiłam dość duże zmiany w świecie linuksa, to wychodzi na to, że teraz nie umiem prawie wszystkich innych. I tak się trzymam tego mojego ponoć trudnego linuksa, bo innych po prostu nie umiem. No dobra, ostatnio trochę uczę się czegoś nowego, bo zmusza mnie do tego moje urządzenie do czytania e-książek, ale na zwykłym komputerze i tak wolę to, co od lat trochę znam. Nie jakoś super, po prostu na tyle, żeby mieć to, czego potrzebuję. A że moje potrzeby nie są za bardzo skomplikowane to i za wiele nie muszę się męczyć.
I mniej więcej tak wygląda moje życie, że staram się unikać jak tylko mogę wszystkiego co mnie bardzo stresuje, co wymaga jakiegoś kontaktu z obcymi ludźmi itp. Paradoksalnie moja neuronietypowość sprawia, że nie potrafię do wielu rzeczy podejść w typowy dla większości ludzi sposób. Z drugiej strony ta moja neuronietypowość sprawia, że potrafię zrobić to inaczej, po swojemu i nadal jakoś sobie egzystować.
Ale tak nie powinno być, dlatego przerażające jest dla mnie, jak bardzo nieumiejętność dostosowania się do otaczającego mnie świata, do zmian jakie w nim zachodzą, czy też unikanie niekomfortowych dla mnie sytuacji sprawia, że jestem w stanie stworzyć sobie swój własny świat, który pozwala mi jakoś funkcjonować na marginesie tego pierwszego. Jeszcze bardziej przerażające jest to, że mam w sobie jakiś tam potencjał, jakieś tam zdolności, które teoretycznie powinny mi pomóc i ułatwić dostosowanie się do otaczającego mnie świata, a których po prostu nie potrafię w tym celu w żaden sposób wykorzystać. Zamiast tego używam ich do tworzenia sobie środowiska zastępczego, które pozwala mi w minimalnym stopniu egzystować.
Niestety większość ludzi robi te swoje wow i nawet nie przyjdzie im do głowy, że za tym wszystkim kryje się coś dla mnie niezbyt fajnego.
— xlenka