Urlop

Taki może dziwny ten urlop* i pewnie dlatego dziwnie się nawet czuję siedząc od kilku dni w domu bez dzieci. Sytuacja ta jest dla mnie wyjątkowa, bo pierwszy raz, odkąd przyszły na świat moje dzieci (czyli już lat naście), mam tydzień tylko dla siebie. Co tam, że jestem chora – mogłam się chociaż normalnie wychorować!

I dziś w końcu, po 5 dniach chorowania, obudziłam się bez jakiegoś bólu (gardła, głowy, ucha...). I zamiast wstać i cieszyć się tą chwilową wolnością, najpierw musiałam trochę poleżeć. Poleżeć skopana przez patriarchat. Tak jak leży na ulicy człowiek skopany przez jakichś zwyrodnialców. Bo w końcu mogłam po prostu leżeć w takim stanie tyle ile było mi trzeba, bez presji, że muszę od razu się podnieść...

Czy zrobię coś sensownego w ten tydzień? Wątpię. Zaraz się skończy.

Czy jest mi źle z tego powodu, że nic nie zrobię? Nie, po stokroć nie! Już samo to, że mogę tak sobie leżeć skopana i nie wstawać jest dla mnie mega przeżyciem! Odpoczynkiem, którego strasznie mi brakowało przez te wszystkie lata. Dlatego pewnie jeszcze nie raz będę tak leżeć, zanim dzieci wrócą do domu...

*mało kto nazwie to w ogóle urlopem

xlenka