straciłam wiarę w ludzi
choć nie wiem, czy jej choć trochę miałam
może kiedyś, dawno temu,
gdy świata jeszcze w ogóle nie znałam
a może to nie była wiara
może to tylko taka nadzieja
pobożne życzenie, by było inaczej
inaczej niż to, co od zawsze było
i znów utknęłam w miejscu
kolejny rok bez zmian
czas mija i ucieka
a ja wciąż sama łkam
utknęłam w innym świecie
co dziwny wymiar ma
z innego świata przyszłam
i do innego świata szłam
i stoję tak w niemocy
bezsilna znowu tak
chciałabym bardzo uciec
choć ciągle nie wiem jak
zamęczona życiem próbuję spać
lecz ciało odmawia spragnione tak
ciepłego dotyku, muśnięcia warg
bliskości kogoś, kto kocha jak ja
więc tonę w myślach, że jesteś tu
muskam swe ciało, czuję Twój ruch
ten dotyk i ciepło i szept czułych słów
aż nagła rozkosz pozbawia mnie tchu
me ciało pulsuje, gorące tak
zmęczone życiem już może spać...
żyję z dnia na dzień
nie wiem po co
chyba tylko dlatego
że muszę
bez żadnej przyczyny
bez żadnego sensu
tak po prostu
zjawiłam się
jestem
i tylko czekam
aż zniknę
a skoro przestał padać deszcz
a ciemne chmury rozwiał wiatr
to proszę Słońce ogrzej mnie
chcę poczuć ciepło mocno tak
bo tyle lat już w mroku żyłam
i tyle lat się ciągle kryłam
i tyle lat wciąż uciekałam
że tylko cudem to przetrwałam
znowu straciłam do życia chęci
z powodu zwykłej ludzkiej niechęci
bo żarty przecież nie mogą ranić
więc po co trzymać się jakichś granic
a dla mnie nie jest kwestią wyboru
że nie dostrzegam skrytego humoru
że widzę tylko co napisane
a nie co między wierszami tkane
otoczona ciemnością
czekam na wschód Słońca
próbuję się jakoś ogrzać
ale sama nie potrafię
w strachu, po omacku szukam
wyciągam przed siebie rękę
wokół mnie tylko pustka
a Słońce nie nadchodzi
jakby czas się zatrzymał
i ciemność i chłód
spadłam z rowerka
już trzeci raz
tym razem szybciej
od razu
gdy tylko ruszyłam
nie wiem
czy jechać dalej
nie wiem
czy to dobra droga
nic już nie wiem
leżę więc
i czekam
aż minie ból
może kiedyś
wstanę
zostawię rower
i dalej
przez życie
pójdę pieszo
nie ma Nas
bo Nas nigdy nie było
zawsze byłeś tylko Ty
nie ja, i nie My
bo My, dla Ciebie
nigdy nie istniało
umieram codziennie
powoli
każdego dnia po kawałku
boli każda
odchodząca
cząstka mnie
śmierć jest nieodwracalna
i nieunikniona
jestem skończona
kiedyś zniknę
tak całkowicie
dobrze o tym wiem
zgaśnie ten osatni
tlący się jeszcze
płomyczek
i będzie mi
wszystko jedno